Wiem, niektórzy powiedzą, że to tak jakby porównywać zardzewiały rower oparty o lodówkę z gofrownicą .... i pewnie mają rację - mimo to zaryzykuje konfrontację. Jest kilka spraw, które w przypadku starych, oldscool'owych amplitunerów tranzystorowych (głównie z takimi mam przyjemność obcować od kilku lat) należy brać pod uwagę: design, brzmienie, materiały oraz cena (chociaż ta w przypadku klasyków często przestaje mieć znaczenia).
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego za np. nietypowego japońca jakim jest Marantz ludzie wykładają o wiele większe pieniążki jak za np. Telefunkena. Może to jest "wina" designu, który co tu dużo pisać jest na pewno w przypadku tych pierwszych bardzo oryginalny i zaprojektowany przez amerykanów, mimo jak twierdza niektórzy jest często wręcz kramarkowy. Mam słabość do tego mętnego żarówkowego podświetlenia, które ma zapewne charakter ponadczasowy, tworząc przy tym niesamowity klimat podczas wieczornego słuchania muzyki. Maratz wygląda bardzo ładnie, ale co do brzmienia nie jest dla mnie tym czego szukam. Może to jest po prostu moje upodobanie brzmieniowe. Może nie słyszałem wysokich modeli z serii 23XX, ale wybieram zdecydowanie Niemiecki sprzęt. Kupując niemiecki amplituner nawet ten najtańszy zawsze się miło rozczarowywałem, zaraz po pierwszym włączeniu. Zgadzam się z tym, iż większość odbiorników nie grzeszy ładnym wyglądem, ale brzmienie w pełni to rekompensuje. Bywało tak, że niemiecki amplituner za 100 zł gra lepiej jak niejeden Japoniec za 500 zł, a to już jest kwota za która można dzisiaj kupić na prawdę ciekawego klasyka. Miałem okazje testować Telefunkena Opus 7050, 6060, HR4000 i inne. Opus 7050 to jeden z wyższych modeli z tej serii Telefunkena. Można go dzisiaj kupić za cena 150 zł w stanie idealnym oczywiście z kosztami transportu. Brzmi na prawdę bardzo dobrze, szerokie pasmo słychać już na samym początku. Nie wiem czy to może jest specyfika Naszego europejskiego ucha, ale jak włączam komukolwiek niemiecki sprzęt (Basf, Grundig, SABA czy Telefunken). Nie spotkałem się z negatywna opinią a w przypadku Japończyków często była ta opinia negatywna a przynajmniej obojętna. Mistrzostwem świata jak dla mnie jest model TRX-3000 oraz model TRX-2000. Niesamowite quadrofoniczne amplitunery, które są wyznacznikiem brzmienia z górnej półki. Póki co nie słyszałem nic co by brzmiało zdecydowanie lepiej nawet za bardzo duze pieniążki. Kwota za taki odbiornik waha się w granicach 900 zł w dobrym stanie. Są bardzo ciężkie, ze świetnie przemyslanym wnętrzem, otwieranym na zawiaskach. Waga tych amplitunerów to sporo ponad 20 kg. Jeżeli mógłbym się do czegoś przyczepić to na pewno brak wskaźników. Zamiast tego mamy diodowe 4 wskaźniki słupkowe i jeden „zegarowy” (kiepskiej urody), ale to już kwestia gustu jak pisałem wcześniej. Podobnie ma się sytuacja z Grundig’ami. Modele z serii R 20 – 55 również brzmią bardzo dobrze podobnie do Telefunkena, bas miękki ale nie przesadzony, wysokie tony można nieźle wyśrubować jeżeli ktoś lubi - podobno na starość słabiej słyszymy wysokie tony, spora płynna regulacja wysokich, średnich i niskich tonów. Specyficzny design, który może ale niekoniecznie musi się podobać i oczywiście bardzo niska cena oscylująca w granicach 100 zł – 300 zł za najwyższe modele z serii. Posiadam w swojej kolekcji perełkę - Grundig RTV 1040 (quadro), ciężki i „urokliwy” plaskacz, który na razie czeka spokojnie w kolekcje do testowania podobnie jak Basf D-5050 (stereo). W przypadku Basfa jestem pewien brzmienia–mimo że nie miałem okazji słyszeć, szczękę będę zbierał spod stołu. Mam już pewien przedsmak jaki cały czas pozostał po słuchaniu modelu 8440. Jeden z lepiej grających amplitunerów jakie w życiu słyszałem a do tego jest prześliczny i bardzo solidnie wykonany.
Nie chciałbym być źle zrozumiany. Nie mam na celu wychwalenie pod niebiosa niemieckich konstrukcji w stosunku do japońskich bo zawsze jest tak, że każdy znajdzie coś dla siebie po jednej i drugiej stronie. Nie sposób nie wspomnieć przy japońskich konstrukcjach z tamtych lat o Sansui, które deklasuje większość sprzętu brzmieniem jak i wyglądem, ale cena jest znacznie wyższa od poprzedników. Z Japończyków musze wspomnieć o WEGA oraz Sony. Sony zdecydowanie ładniejsze od Wegi choć może się wydawać że to prawie to samo, jednak nie do końca. Ampliutunery serii V a zwłaszcza V4, V5, V6, V7 czy STR 60XX, 70XX zadowolą najbardziej wymagającego audiofila brzmieniem a zwłaszcza wyglądem. Wszystko jest tu na bardzo wysokim poziomie – materiał z jakich zostały zbudowane, jak również brzmienie. Jeżeli mogę się do czegoś przyczepić to często odpadające napisy natryśnięte na szybkę. Podobnie ma się sytuacja z modelami z serii STR 4800, 5800, 6800. Niższych modeli 2800 i 3800 niestety nie miałem, ale przypuszczam że również jak ich starsi bracia świetnie trzymają poziom. Tutaj ceny kształtują się na poziomie 250 zł – 500 zł modele serii STR oraz nieco droższe serii V, gdzie ceny amplitunerów dochodzą do tysiąca złotych. Dużym zaskoczeniem była dla mnie Wega, która wcale nie gra gorzej a jest tańsza – model 3131 oraz 3130 grają rewelacyjnie – ale na pewno nie wyglądają tak dobrze jak Sony.
Nikt nie powinien przejść obojętnie obok JVC. Długo testowałem modele JVC JR-S201 oraz JR-S400 - jest to jeden z wyższych modeli z tej serii i gra rewelacyjnie. Bardzo wysoka kultura brzmienia z nieco bardziej wyeksponowanym środkiem, ale pod żadnym pozorem nie można nic zarzucić wysokim i niskim tonom, amplituner nie meczy nawet podczas długiego słuchania– co ja uważam za bardzo dużą i rzadką zaletę, ogromna panorama stereo, całość dopełnia ciekawe rozwiązanie -Korektor Graficzny S.E.A. Cena takiego cacuszka to około 600zł.
Reasumując generalnie mogę stwierdzić na podstawie doświadczenia które udało mi się zgromadzić przez kilka lat oraz klasyków które posiadam (ponad 100 sztuk), iż japończyki wyglądają lepiej, ale wcale lepiej nie grają. Bardziej odpowiadaj mi brzmieniowo niemieckie amplitunery i są do tego tańsze przynajmniej w obecnej chwili.
Na koniec chciałem wspomnieć słówko o mojej ulubionej firmie SABA. Cała przygoda z kolekcjonowaniem zaczęła się od amplitunerów SABA. Jest to bardzo niedoceniana przez wielu firma. Materiały najwyższej jakości. Bez problemów można dzisiaj kupić amplituner w dobrym stanie wizualnym jak i technicznym. Bardzo odpowiada mi brzmienie klasycznych jakie serwuje Nam SABA. Testowałem modele 9120, 9140, 9141 tc, 9240, 9241, 9250, 9260, 8070, 8100, 9100, Freiburg i kilka innym mniej znaczących. Wszystkie modele grają bardzo dobrze – typowo po niemiecku. Jest to takie brzmienie jakiego zawsze szukam, jakie nasze europejskie ucho lubi przyswajać. Ceny tych amplitunerków oscylują w granicach 200-300 zł. Jest to śmieszna kwota za tak dobrze brzmiący i solidnie wykonany amplituner o ciekawym designie.
Chętnie poznam zdanie kolegów, nawet jeżeli będzie odmienne